tulił w ramionach ukochanej istoty, nigdy mię żadna kobieta nie całowała tak gorąco, jak kobiety umieją całować. Kilka razy zbliżałem się do istot wybranych, ale zawsze w sposób tak dziwny, jakbym nigdy nie kochał tego, co jest — ale to, co było; to, co będzie; to, co byłoby, gdyby... I tak bez końca... Coś, co staje się, coś, co mogłaby się stać; coś, co stanie się kiedyś... Słowem, dusza moja jest jakby w nieustającem przetwarzaniu samej siebie — i tego, z czem się zetknie — i nigdy się nie może zatrzymać u żadnej granicy. — Moja pierwsza miłość to była miłość do umarłej. — Prosił mię do siebie jeden przyjaciel. Wybierałem się długo do niego — bo to dość daleko, na głębokiej Litwie — i nareszcie przyjechałem. Ale że mi los zawsze przysposabia straszne niespodzianki, więc przyjechałem właśnie w dniu, kiedy jego siostra umarła na udar sercowy. Młoda, dwudziestoletnia dziewczyna, o twarzy greckiej Minerwy, była tragicznie piękną w swojej woskowej bladości twarzy i spokoju czarnych, zagasłych oczu; leżała na katafalku, z rękami na krzyż złożonemi, w białej sukni i białym welonie, jakby do ślubu z Nieśmiertelnością się wybierała. W otoczeniu świec i kwiatów była cudowna, jak anioł uśpiony i czułem, że to był właśnie ów anioł, któryby mnie kochał i którego ja bym kochał; była to dusza moja wybrana, którą ujrzałem właśnie w chwili, gdy ją bogowie zabrali do siebie, bo im zbyt smutno było bez jej obecności.. I poszedłem w świat — i znów się błąkałem i znowu szukałem swego anioła. Spotkałem pewną kobietę lat około trzydziestu. Była to piękność dojrzała i szlachetna, o rysach czystych i marmurowych. Miałem dla niej cześć półboską. Była mi życzliwa, nader życzliwa: nie ośmielę się
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/188
Ta strona została przepisana.