łeś po za wymogami zarówno praw społecznych jak i praw natury; przeto, powiedzieć mogę, nie żyłeś. Śród cieniów przeszedłeś, obok linii życia i po za nią... Tam atmosfera tak jest rozrzedzona, że już oddychać nie można.
— A więc — zapytał Nawara — profesor uważa, że ten żywot nad‑realny, w possibiliach, w imaginabiliach, że ten żywot nie jest cudowny? Styczeń, który może powołać do bytu każdą postać z przeszłości, wszystkie boginie i bohaterki, wszystkie Ewy narodzone z fantazyi poetów, wszystkie sukkuby szatańskie i anielskie; on, dla którego rzeczywistość jest tylko kanwą jego własnych marzeń, zawsze doskonałych i nieomylnych, rzeczywistszych od rzeczywistości — on czyż nie jest szczęśliwym?
— Jego zapytajmy! Franciszku, mów, czyś był szczęśliwy?
— Nie!
— A dla czego?
— Nie wiem dla czego. Może i prawdę mówi profesor, że trzeba być posłusznym nakazom bytu trójwymiernego. Ja chciałem być duchem wolnym, duchem najwolniejszym. Nie chciałem być niewolnikiem żadnych praw; nie chciałem być niewolnikiem ani społeczności, ani natury. Może i prawda, że trzeba być podwładnym rzeczywistości.
— O ile rzeczywistość istnieje — ma ona tę doskonałą wyższość nad wszelkiem urojeniem, że istnieje.
— A jednak — mówił Nawara — bez urojeń rzeczywistość byłaby najcięższą zmorą i okropnością. Zamie-
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/193
Ta strona została przepisana.