Strona:PL Lange - Stypa.djvu/196

Ta strona została przepisana.

jak niewątpliwie każdemu, co się do niej zbliżał. Jakaś dobroczynna cisza i czystość duchowa promieniała od tej jasnej słonecznej postaci. Nie było w niej nic mistycznego; owszem obecność Maryi budziła w tobie raczej sentyment, że tak powiem, logiczny, niż mistyczny. Pomimo czyste formy jej ciała, pomimo piękność jej twarzy — i szlachetne linie rysów, pomimo wreszcie jej duży wzrost i obfitość kształtów — osoba jej miała w sobie jakąś — powiedziałbym — bezcielesność, która sprawiała, że wobec niej czułeś się jak wobec istoty nadzmysłowej. Nastrój — rzeczywiście — szczególny, a który dla jego wyjątkowości nadzwyczaj ceniłem. Rozmyślałem nieraz nad świętością tego zjawiska, które się nazywa: siostra — i rzeczywiście wobec Maryi czułem, że jestem wobec siostry, jakiejś cudownej, wybranej siostry.
Śród znajomych Maryi był pewien młody adwokat — Ludwik S., który ją ukochał bezgranicznie, w co łatwo uwierzyć, gdyż chociaż moje uczucie było zupełnie szczególne wobec Maryi, to jednak rozumiem doskonale, że można było się w niej rozkochać tak jakby była realną kobietą. Ludwik był to człowiek temperamentu spokojnego, powolny w rozwoju myśli i uczuć, ale każdą myśl i uczucie przeżył, przetrawił, przefiltrował po tysiąc razy w samym sobie, aż nakoniec kondensował je do niezwykłej, hypnotyzującej potęgi. — Takim fenomenem w jego życiu była miłość do Maryi. Długo ważył w sobie moc tego uczucia, długo walczył ze sobą, zanim cześć jaką miał dla tej bogini połączyła się w jego sercu i postanowieniu w jedno z żądzą, jaką czuł dla jej kształtów ziemskich. Uważałem też, że ze wszystkich młodych ludzi, jacy ją otaczali — Ludwik miał u Maryi największą