sympatyę, nawet niejako miłość. Istotnie Marya, która miała do mnie wielkie zaufanie, wyznała mi kiedyś, że ma dla Ludwika jakieś wyjątkowe i wyróżniające się uczucie; że Ludwik czynił jej propozycye małżeńskie; że nie wie, jak się zdecydować — i że nie ma odwagi mu odmówić. W gruncie rzeczy wolałaby nie wychodzić za mąż, ale znowu żyć w oddali od Ludwika — byłaby to dla niej wielka męczarnia. Z drugiej strony w stosunku małżeńskim, o czem ona doskonale wie, jest dużo plugastwa i to właśnie budzi w niej strach przed tym krokiem. Gdyby można było całe życie przeżyć po bratersku, to byłaby cudowna harmonia między małżonkami, ale służyć nikczemnym nakazom zmysłów, zmienić się z istoty duchowej w osobliwe bydlę, służące zaspokojeniu rozkoszy męzkiej — o, co za poniżenie! co za nędza! co za ohyda! Jeżeli1 związek kobiety z mężczyzną jest grzechem — to jest on grzechem zawsze i wszędzie bez względu na ich charakter prawny. Właściwie najszczytniejszym byłby żywot w klasztorze. Marya czuje, że właściwie Ludwik jest dla niej wybranym i najmilszym. Ale dla czego zaraz się wiązać w gospodarstwo i wspólność łoża?
Czy nie powinnoby raczej być tak, że ludzie, którzy istotnie kochają — rozchodzą się na wieki, na dwa krańce świata, aby przechować swoją miłość w czystem i świętem wspomnieniu? aby najmniejsza trywialność nie plamiła ich świątyni?
Na skutek jednak moich przedstawień Marya zdecydowała się zostać żoną Ludwika. — I tu dopiero zaczyna się szczególny dramat, którego świadkiem oczywiście nie był nikt i nikt jego szczegółów opowiedzieć nie
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/197
Ta strona została przepisana.