— Stanę w obronie Stycznia — rzekł Nawara. — Każdy człowiek jest podwójny: ma on swoją własną doskonałość wewnętrzną, swój własny ideał, który jego życiem kieruje; jest to wielkość, może ułudna, esencya niewidzialna, utajona, ale zasadnicza dla każdego człowieka. Jest to jego gwiazda polarna, która kieruje życiem.
Z drugiej zaś strony jest on sam — realny — mały, słaby człowiek. Owóż te wielkie pragnienia wyraża nie ów słaby, lichy człowiek realny, lecz ten wewnętrzny duch doskonały. Przypuszczam, że i w kobiecie jest to samo. Miłość odczuwają nie te zewnętrzne liche istoty, ale właśnie te nasze bogi wewnętrzne. A ponieważ zawsze się odbywa walka między tym naszym bogiem a tem naszem lichem przejawiskiem realnem — przeto nigdy lub prawie nigdy niema tego związku doskonałego, o jakim marzą nasze bogi. Dlatego w życiu tyle tragedyi.
— Na miłość Boga! — zawołał Okolicz — tylko bez tragedyi! Niecierpię tragedyi — niecierpię melancholii, smutku i tym podobnych nędz. Powinniśmy żyć wesoło, drwić ze wszystkiego, a przedewszystkiem z samych siebie.
— Może to i prawda, ale śmiech, drwiny, a broń Boże, tak zwana pogoda ducha — to objaw starczy, który się zjawia, kiedyś już utracił siły do tragizmu. Młodość jest tragiczna. Tragedya to potężny czynnik energii życiowej; źródło wieczystego przetwarzania się ducha, źródło twórczości. Bez tragedyi — bez cierpienia świat byłby jałowy i znieruchomiony.
— A zatem, Henryczku — rzekł niby to urażony Okolicz — chcesz mi powiedzieć, żem się zestarzał, albo raczej, żem nigdy nie był młody, bo zawsze miałem skłon-
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/207
Ta strona została przepisana.