nie o tych oswojonych, gdyż małżeństwo legalne — to największa niemoralność.
— Bravo! rzekł Molten, pozwólcie i mnie o tem słówko powiedzieć. Ja się na tem znam dobrze. Niedawno żona odemnie uciekła. Nie pojedynkowałem się jak Stach, nie zwaryowałem jak Lucyan, nie palnąłem sobie w łeb jak Stefan. Od tego czasu żyję wśród kokotek — i zapewniam was, młodzi ludzie, że jest to jedyny rodzaj kobiet uczciwych i które nigdy nie kłamią. Powinniśmy zatem dążyć do rozwoju uczciwości czyli kokoteryi, natomiast unikać małżeństwa, które jest zasadniczem kłamstwem. Uważam za najpilniejszą potrzebę społeczną wytworzenie klasy inteligentnych i wykształconych kokot — i gdybym miał odpowiedni fundusz, ofiarowałbym go narodowi na założenie wyższej akademii tej sztuki.
— Vivat Academia! zawołał Fredzio. Zastrzegam sobie katedrę w tej pięknej instytucyi.
— Protestuję w imieniu prawa — odezwał się mecenas Ugronowicz. Chamfort, którego tu cytował nam Karol, powiada wyraźnie: Il n‘y a pas de bonheur hors de la loi[1]. Jeżeli zdarzają się fatalne omyłki w granicach prawa, to jest ich tysiąc razy więcej po za jego granicami. Prawo natury częściej się schodzi z prawem społecznem, niż się z niem ściera.
— Są to formuły dalekie od życia, zresztą bardzo użyteczne i konieczne, aby skrępować bestyę człowieczą, która by zanadto sobie brykała.
- ↑ Niema szczęścia poza prawem.