Strona:PL Lange - Stypa.djvu/35

Ta strona została przepisana.

do niej w tym momencie, gdybym miał rewolwer przy sobie...
— Wszystko to prawda — rzecze Warecki — ale postawię ci przedewszystkiem ten zarzut, żeś tę całą historyę opowiedział nie jak sławny zwycięzca konkursów powieściowych, ale jak reporter lub sprawozdawca sądowy... Była to swego rodzaju tragedya... Moim zdaniem winien jest zawsze ten, który pada zwyciężony... Do obowiązków człowieka należy być zwycięzcą — —
— To sofisterya. Często zwycięża plugastwo, nie szlachetność. Zwycięstwo nie może być nigdy ani dowodem prawdy, ani wyższości. Ja tu płaczę nad śmiercią przyjaciela, a wcale mi nie idzie o retorykę. — Co zaś do mecenasa, to zapewne czyn Wandy nie podpada pod kodeks karny, ale są prawa wyższe — prawa moralne...
Tu odezwał się Tarło. Był to najstarszy w naszej kompanii człowiek, lat miał z górą pięćdziesiąt. Był on naszym nauczycielem łaciny i greckiego i od tego klasycyzmu sam nabrał w fizyonomii coś niby z Juliusza Cezara. Był on niegdyś w przyjaźni z ojcem Henryka Nawary i po śmierci Polikarpa objął nad synem opiekę; miał też dla Henryka wyjątkowy sentyment, choć i pozostałych kolegów też bardzo kochał — i pomimo, żeśmy już dawno szkolną ławę pożegnali, byliśmy z nim zawsze w stosunku przyjaznym. Tarło był to człowiek w swoim rodzaju wyjątkowy i który na nas wszystkich wywarł ogromny wpływ, a że przebył on w życiu niemało dramatów, że miał doświadczenie i powagę — do dziś jeszcze niejeden z nas do niego udawał się po radę. — Jego poglądy były nieraz bardzo surowe: nie pozwalał on nam nigdy kroczyć po najłatwiejszej linii oporu, ale wła-