wiedzieć. Zwłaszcza tu, wobec tylu pretendentów do tej korony...
— A przecież on jeden się zastrzelił...
— Bo czuł najmocniej... Dusza czysta, świeża, naiwna. Jedno i to samo światło w różnych kryształach różnie się załamuje. Stefan był jakby szkło palące, raczej przepalone. Miara uczuć bywa niejednaka: ktoś kocha zlekka, trochę, ale uczucie swe szacuje bardzo wysoko; inny zaś ma w sobie tyle ognia, że na trzy przeciętne miłości by starczyło, a tymczasem sądzi, że jeszcze kocha zamało. To samo w tym wypadku. Ludzie różnie reagują na taką klęskę. Jeden zapadnie w melancholię, drugi zaraz szuka pocieszenia gdzieindziej, trzeci powie: trudno, stało się! czwarty zacznie pić — i tak dalej.
— Zapewne — rzecze Karol — najwyższą sztuką jest umiejętność zachowania się wobec wroga.
— Jakto wroga?
— Wobec kobiety. Czyście nie czuli dziś — tam — na cmentarzu, że my i one to dwa światy — dwa bieguny bytu — poprostu dwie rasy ludzkiego zwierzęcia i duszy ludzkiej... Są zapewne momenty, kiedy mężczyzna i kobieta widzą, że ich dzieli nieskończoność...
— Momenty jasnowidzenia.
— To jakaś nauka ascetyczna. Protestuję! i żądam, aby tę nieskończoność zredukować do zera.
— Może właściwie nieskończoność a nicość — to dwie nazwy jednej rzeczy...
— Karol zmienił Wandę z istoty żywej w jakiś symbol...
— Przeciwieństwo — odezwał się Dantyszek — nie oznacza jeszcze bezwzględnej nieprzyjaźni. Miłość
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/45
Ta strona została przepisana.