dopiero przebudziłem się z najmilejszego snu... We śnie przeżyłem dawne lata — przeżyłem piękny sen... Byłem młodym studentem, pełnym bardzo radosnych nadziei życiowych; wierzyłem w siebie, w swoją potęgę i w to, że jestem z typu zdobywców. Nadzieje prysły, a zwycięztwa moje — to moje trzy żony, z których każda na inny sposób życie mi wykoślawiła. Przyjechałem do znajomych na święta. Narew czarną falą toczyła się między dwojgiem wysokich zielonych wybrzeży, a w sąsiedztwie szarożółte wody Bugu. Na wodzie łódka — a w łódce ja oraz śliczna młoda dziewczyna, która miała żywe czarne fosforyczne oczy — i jagody różowe — i cała dyszała życiem a zdrowiem... Śmiech miała srebrny, a głos jak dzwonek... To była ona — Klotylda — moja Klo, moja Chloe! Odrodziły mi się we śnie dawno minione szczęśliwe chwile. Pamiętam las sosnowy, młodociano‑zielonym kobiercem mchu pokryty, kwitnący berberysem, rdestem obrzeżony.... Pierwsze wiosenne kwiaty białemi i złotemi gwiazdkami wysuwały barwne główki z zielonej trawy.
Taka sama wiosna była w duszy tej dziewczyny — i tak samo znajdowałeś tam rozkoszne kryjówki. Ziemia jeszcze pachniała świeżo wiośnianą wilgocią. To była Chloe, a z jej imieniem wiązała się prawdziwa sielanka mego życia. Była to pierwsza moja miłość — zresztą właściwie nie pierwsza — mniejsza o to! A działo się to — aż wstyd powiedzieć — ze dwadzieścia cztery lata temu — tak jest — dwadzieścia cztery... Kochaliśmy się gorąco, długo i wiernie — przez całe wakacye.... Chloe też przyjechała do moich znajomych, a swoich krewnych. Znałem ją już dawniej — spotykaliśmy się od czasu do
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/82
Ta strona została przepisana.