Strona:PL Lange - Stypa.djvu/92

Ta strona została przepisana.

i może w innych czasach niczem innem bym nie została, tylko wstąpiłabym do klasztoru. Zdzisław, to człowiek całkiem światowy i, o ile go mogę zrozumieć, to właśnie ten mój nastrój klasztorny głównie go zraził do mnie. — Tak mówiła Celina głosem pełnym melancholii i żałobnej powagi. Aby nieco weselej rozwinąć tę sprawę, rzekłem ironicznie: — Ostatecznie nic złego się nie stało. W każdem nowoczesnem małżeństwie rozwód jest najwłaściwszym punktem wyjścia. Narmalne małżeństwo dzisiejsze w programie swoim zawiera już i rozwód. Małe dzieci o tem wiedzą i sam znałem dziewczynkę ośmioletnią, która wszystkie miedziaki, otrzymywane od rodziców i ciotek chowała do glinianej skarbonki, zamiast kupować cukierki, a kiedy ją pytano, na co zbiera pieniądze, odpowiadała wręcz: na rozwód! Otóż i pani dotarła do tego wybrzeża szczęśliwości małżeńskiej: Gaudeamus igitur! Słucham dalej. — Pan jest cynik — i nie rozumie pan uczuć biednej, osamotnionej kobiety. A ja chciałam się do pana zwrócić w sprawie rozwodu. — A, to co innego, to jest sprawa urzędowa, którą traktować będę podług zasad prawnych — ściśle i z uwzględnieniem interesów pani. Tymczasowo zaś wolno mi robić uwagi luźne i niefachowe. Polecam się pani — codzień od piątej do siódmej. — Właśnie stanęliśmy przed domem pani Celiny. — Owóż teraz stawiam pytanie: kto kłamie?
— Mojem zdaniem — rzekł Tarło — w danym wypadku związek rzeczy jest taki, że Zdzisław, choćby prawdę mówił, kłamie; Celina, choćby kłamała, mówi prawdę. Było to kłamstwo tak szlachetne, że już przez to samo staje się prawdą. C‘est elle qui est dans le vrai.
— Ja miałem to samo wrażenie — odparł mece-