kochani, a tak szczęśliwi, że jakiś dyablik‑kusiciel podsunął mi złośliwą myśl wyzwania tego szczęścia na zapasy. — O jedno tylko — powiedziałem w gondoli, w ciemną noc, trzymając Gigę w objęciach — o jedno tylko cię proszę. Zniosę wszystko, oprócz kłamstwa. Wolę jawny grzech, niż najsłodszą obłudę. Wiem, że mnie kochasz; wiem, że nasza miłość zdaje ci się wiekuistą, ale nie masz na świecie nic wiecznego. Może się stać, że mnie kochać przestaniesz. Więc, proszę ciebie, skoro twa miłość ostygnie, nie kłam uczuć przedemną. Zjaw się wtedy i powiedz mi otwarcie: „Stanisławie, przestałam cię kochać. Byłam ci dotychczas wierną, ale od dziś wierną ci być nie mogę. Musiałabym cię okłamywać, a chcę żyć w czystej prawdzie. Odpuść mnie, a pójdę za tym, którego kocham.“ Tak jej powiedziałem w tę piękną ciemną noc wenecką i sam bawiłem się serdecznie tem powiedzeniem. Był to paradoks efektowny. Jadwiga słuchała mię z uśmiechem, ale z dziwnym uśmiechem, jakby się w nim jakiś dziwny ból ukrywał i patrzyła na mnie nieco zdumiona swem wielkiem, półdziecięcem, fijołkowem okiem, w którem nigdy ani cienia fałszu nie było. — „Nie ufasz mej miłości, ale mnie się zdaje, że taki dzień nigdy nie nadejdzie. Ja tego nie chcę — i niechaj mnie Bóg od tego chroni. Gdyby jednak taki dzień miał nadejść, to bądź pewien, że ci kłamać nie będę.“ — Tak mówiła z jakimś szczególnym, łabędzio‑liliowym spokojem i wiarą w siebie — i bujne złote swe warkocze położyła ufnie na mojem ramieniu. Było w jej słowach i melodyi jej głosu i w miękkich ruchach, kiedy na moje ramię osuwała głowę, coś bardzo kojącego — i choć ja mimowoli sam własnym frazesem się podnieciłem, to je-
Strona:PL Lange - Stypa.djvu/95
Ta strona została przepisana.