Strona:PL Latawica (Michał Bałucki) 020.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kiwnęła młynarzowi, potem zbliżyła się do wózka i rzekła do woźnicy:
— Dajcie no, ja wam tu sama konia poprowadzę, bo wy nieświadomy miejsca, wnetbyście wywrócili.
Skręciła koniem na lewo; wózek poszedł po miękkiej trawie jak po dywanie i wnet stanęliśmy przed jakąś chatą. Jedna połowa jej była zupełnie ciemna, w drugiej, w małych szybkach był blask od ognia, co płonął na kominku. Przez uchylone do sieni drzwi wylatywały powikłane tony skrzypców.
— No, to tutaj — odezwała się Hanka. — Widzicie, będziecie mieli wesoło, bo brat mój muzykant, jak się patrzy. Grywa po weselach. — Hej! Jędrek, Jędrek!
Granie nie ustawało; tylko jakaś nieduża kobieta wyszła do sieni i ofuknęła moją przewodniczkę:
— Cicho, pałubo jakaś — pobudzisz mi dzieci. Czego się drzesz?
— Przywiozłam wam gościa.
— Gościa? A gdzie go podziejesz?
— Ano w tamtej izbie.
— A tatuś?