Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/126

Ta strona została przepisana.

Byłem bardziej tem uszczęśliwiony, aniżeli najgenjalniejszem odkryciem: byłem pewnym, że ocalę Eoję, a z nią resztę Marsjan. Rzuciłem się naprzód, rozwiewając złowrogie rośliny, tak jak jesienny wicher rozprasza zeschłe liście, lecz za chwilę powróciłem.
Przecież powinienem najprzód ocalić tego, dzięki któremu mam w ręku tak potężny oręż do walki z nieprzyjacielem! Odnalazłem go wkrótce, lecz ciało już było zimne i nie mogłem marzyć o przywróceniu go do życia.
Ze zdumieniem jednak spostrzegłem, iż jest pokrwawiony, a na szyi ma pełno znaków podobnych do ukąszeń Erloorów, lecz drobniejszych i w wielkiej ilości...

(W tem miejscu Lord Frymcock zamienił z Ralfem spojrzenie i mimowolnie dotknął ręki pokrytej jeszcze czerwonemi bąblami. Miss Alberta dostrzegła tę wymianę spojrzeń i ruch, lecz Robert, nie zauważywszy nic, mówił dalej):

— Cała moja radość pierzchła na ten widok. To nie było dziełem Erloorów; jacyż zatem nowi wrogowie kryli się w tej masie zieleni? Zapytywałem sam siebie z trwogą:
— Jakież mię nowe walki czekają?
Uczułem mróz w kościach, a w krtani owo dziwne ściśnienie, jakie przychodzi zwykle w chwilach największego niebezpieczeństwa — a przecież wiedziałem, że nie mogę się poddawać strachowi i muszę zachować całkowitą przytomność umysłu, jeśli chcę się wydostać z tej matni.
Oprzytomniałem więc, nałożyłem na węgle nowy zapas roślin i szedłem prosto, nie oglądając się po za siebie, w obawie zobaczenia jakiego straszydła, czatu-