Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/15

Ta strona została przepisana.

dają ludzi nigdy i Zaruk nie ulęknie się takiej drobnostki!
— Lecz przed chwilą mówiłeś pan o panterach?
— To nie na serjo; są one w Tunisie nader rzadkie i ledwie czasem, raz na kilka lat można jedną schwytać. Zresztą, Zaruk, będąc rodem z Sudanu, nie więcej się obawia panter, aniżeli hyen. To musi być coś innego!
— Zaraz się dowiemy; już odzyskuje przytomność!
— Czy możesz teraz mówić? — spytał Ralf murzyna — jaki jednak tchórz z ciebie! Wiesz przecie, że przy nas nic ci nie grozi! Doprawdy, miałem cię za odważniejszego.
— Panie — rzekł murzyn bezdźwięcznym głosem — Zaruk być odważnym — ale ty nie wiedzieć... ach, to straszne! Zaruk nie lękać się zwierząt, ani ptaków drapieżnych — ja bać się, oh, bardzo się bać złych duchów!
— Co to ma znaczyć?
— Panie, ja przysięgać na imię potężnego i miłosiernego Allaha, na świętą brodę proroka nad prorokami, Mahometa... ja przed chwilą być dotkniętym skrzydłem dżinn’a, może nawet samego Eblisa! Wszystka krew zbiegnąć mi do serca... ledwie zdążyć wymówić trzy razy święte imię Allaha, przed którem pierzchać wszystkie dżinny, gole i diwy...[1] Przez krótką chwilę, straszliwa płomienna twarz ukazać mi się w otaczających mnie ciemnościach i odlecieć natychmiast na skrzydłach... Panie, ja przysięgać: przez tę jedną chwilę ja to wszystko widzieć!

— Czyż to możebne? — rzekł Ralf niedowierzająco —

  1. Złe duchy.