Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/171

Ta strona została przepisana.

były osadzone przejrzyste kamienie — zaszła we mnie dziwna zmiana.
Mrok panujący w galerji rozjaśnił się nową światłością. Ujrzałem promienie nieznanego mi światła fosforyzującego, w kolorach ciemno-zielonym i ciemno-fijołkowym.
A więc ów hełm, słusznie uważany przez swych dawnych posiadaczy za przedmiot tak bezcenny — robił siatkówkę oka czułą na promienie ciemne widma słonecznego i inne promieniowanie tego rodzaju!
Możeby mi nawet dał możność ujrzenia śmiertelnie szkodliwych promieni radu, lub X, oraz innych, subtelniejszych jeszcze wibracji, które prawdopodobnie pozostaną nazawsze ukryte ludzkiemu oku!
Zaledwie ochłonąłem ze zdumienia, jakiem mię napełniło to odkrycie, kiedy ujrzałem, że tuż koło mnie przesunął się jakiś kształt skrzydlaty i musnąwszy mię w przelocie, znikł w kierunku szklanej wieży.
Poszedłem za nim, dziwnie wzruszony, przeczuwając, że wkrótce przeniknę otaczającą mię tajemnicę.
Podczas drogi przelatywały tuż obok mnie inne cienie, lecz tak szybko, że zaledwie mogłem je zauważyć.
Wbiegłszy na kręcone schody, znalazłem się w korytarzu jednej z nisz.
Słów mi braknie, aby wam dać pojęcie o straszliwem zjawisku, które ujrzałem! Żadna mowa ludzka nie potrafi określić zgrozy i zdumienia, które mię przejęły!
Każdą z nisz owego szklanego Kolizeum, na które teraz Fobos i Dejmos rzucały swe jasne promienie — zajmował potwór, wydzielający blade, fosforyczne światło...