Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/185

Ta strona została przepisana.

wierzchołek góry szarawej, który w miarę zbliżania się rósł tak szybko, iż przed wieczorem zdał się już dosięgać obłoków.
Domyśliłem się, iż jest to mieszkanie tyrańskiego władcy i byłem mocno wzruszony tym dowodem prawdziwości ich opowiadań.
Góra ta zdawała się wywierać wpływ przyciągający na moją łódkę, jak owe góry magnesowe w opowieściach wschodnich.
Ogarnęło mię szczególne uczucie: zapytywałem się sam, czemu opuściłem bezpieczne schronienie w wieży, gdzie mogłem badać historję planety w spokoju, i narażam się na pewną zgubę?
Potrzebowałem wielkiej siły woli, aby nie uledz pokusie powrotu do Niewidzialnych, o których teraz myślałem z wdzięcznością prawie; opanowałem się jednak — i przezwyciężyłem tę słabość ducha.
Tego wieczora wylądowałem na skale, szarpanej od spodu falami, i nie miałem ani chwili spokoju. Zaraz po zachodzie słońca wybuchła burza: olśniewające błyskawice przecinały niebo, rozszalałe fale opryskiwały mię co chwila, a deszcz ulewny, przy huku grzmotów, przenikał aż do kości. Wiedziałem, że w wielu gorących krajach, jak np. na wyspach Antylskich, burze przychodzą codziennie, odświeżają wieczorem powietrze i ziemię wysuszoną upałem dziennym. To przypomnienie uspokoiło mię, jako naturalne wyjaśnienie słów Niewidzialnych, iż «kraj południowy jest wstrząsany ciągłemi burzami».
Rankiem odszukałem swoją łódkę tam, gdzie ją umieściłem przed wieczorem, w bezpiecznem zagłębieniu skały i puściłem się na morze.