Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/214

Ta strona została przepisana.

w krater wulkanu bryłę, zamykającą w sobie twórcę tych buntów.
Z wściekłością w sercu musiano to spełnić i prawie w tejże chwili nastąpił wybuch, który wyrzucił w płomiennym słupie ów pocisk daleko poza sferę przyciągania planety.
Wtedy to kilkunastu Niewidzialnych postanowiło, poświęcając się dla ogólnego dobra, puścić się w tę samą drogę, odszukać swego protektora i zbawcę i sprowadzić go z powrotem, choćby nawet mimo jego woli.
Musi tam wrócić, aby wybawić Niewidzialnych, pokonać Wielki Mózg i zostać ich wodzem, rządzić niemi!...
Jak się to często zdarza we snach, Robert myślał z niejaką radością, pochodzącą z tego, że liczba Niewidzialnych jest tak małą.
— Jeśli tak, to dlaczegóż niektóre z was przybyły tu wcześniej ode mnie? Przecież to ja wprzód puściłem się w drogę?
Na to odpowiedzieli, jak fachowi astronomowie, że ciała, krążące w przestrzeniach międzyplanetarnych, podlegają różnym przygodom, np. bolid, zawierający w sobie Roberta, mógł chwilowo się znaleźć w sferze przyciągania innej planety, co opóźniło jego dostanie się na Ziemię i t. d.
Nakoniec prosiły go usilnie, aby powrócił z niemi, mieszając do próśb swe dzikie, krótkie okrzyki, którym nie dorówna żaden głos ludzki.
Robert odmawiał stanowczo, wyrzucając im okazaną niewdzięczność i głupotę, i groził swym gniewem, jeśli nie wrócą natychmiast na Marsa.