Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/22

Ta strona została przepisana.

zaopatrzona bibljoteka, z drugiej wykwintna łazienka z ubieralnią, będącą szczytem wygody i elegancji.
— Będzie ci tu dobrze — rzekła Kerifa z uśmiechem, który ukazał jej śliczne ząbki. — Tu jest telefon, a tu dzwonek elektryczny, który o każdej porze dnia i nocy sprowadzi ci służących. Czy nie chciałbyś jakiego napoju chłodzącego? A może jesteś głodnym?
— Dziękuję ci — zjadłem obfite śniadanie na stacji kolei...
— Dobrze, więc cię zostawiam...
I żywa, lekka, jak gazella w jej rodzinnej pustyni, znikła z pokoju.
Zostawszy sam, Jerzy z rozkoszą zanurzył się w chłodnej kąpieli, a zmywszy z siebie kurz podróży, odział się w lekkie krajowe «pijama» i zeszedł do ogrodu, zkąd Kerifa zaprowadziła go do laboratorjum. Było ono urządzone na największym z tarasów willi: pięć szyb kryształowych niezmiernej wielkości, podzielonych czterema stalowemi kolumnami, stanowiło ścianę zewnętrzną, a grube pluszowe zasłony, za naciśnięciem guzika elektrycznego, zasłaniały ją całą szczelnie, zmieniając dzień w najzupełniejszą ciemność.
Jerzy stanął olśniony — bo w najlepiej zaopatrzonych stołecznych laboratorjach nie widział tego, co tutaj. Były tu klisze fotograficzne kilkometrowej wielkości, zwierciadła, zatrzymujące przez kilka minut na swej powierzchni obraz przelatującego ptaka lub owadu; olbrzymie rury teleskopów były wycelowane ku niebu, a potężne mikrofony doprowadzały do ucha najbardzej niepochwytne szmery i szelesty na niebie i ziemi.
Były tam jeszcze różne przyrządy chemiczne i fi-