Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/222

Ta strona została przepisana.

— Ciszej! — syknął Ralf i dodał szeptem: — Rzymianie wznosili takie budowle w swoich kolonjach, jako składy żywności dla legjonów, zwykle podług jednego planu. Był to szereg izb sklepionych: jedno ich piętro było nad ziemią, drugie zaś takie same — już pod nią. Niższe piętro służyło za przechowanie wielkiej ilości zboża, oliwy i wina w kamiennych amforach, jakich dotąd Arabowie używają. Zaruk nieraz tu chodził, szukając zakopanych skarbów, jak to czynią jego ziomkowie.
— A więc niech nas prowadzi — szepnął z mocą Jerzy — a jeśli Niewidzialni są tu rzeczywiście, zobaczymy, czy wyjdą bez szkody z pod kul mego rewolweru!
Miał go rzeczywiście, pysznego systemu Colt’a, z należytym zapasem ładunków i pilno mu było sprawdzić jego zalety.
Zaruk, słuchający uważnie rozmowy, milcząc, pociągnął Ralfa za rękaw, a wskazując na niebo, pokręcił znacząco głową. Wistocie, było ono pokryte lekkiemi, szarawemi obłokami, które światło słońca przyćmiewały nieco.
— Chcesz mi powiedzieć, że burza się zbliżał Widzę to i sam, lecz cóż z tego? Zaprowadź nas tylko do podziemia, a o resztę się nie troszcz. Może brak ci odwagi? W takim razie zejdziemy sami.
Murzyn poszedł naprzód, nie odpowiedziawszy ani słowa. Jerzy, który szedł tuż za niewidomym, nagle rzucił się naprzód, z twarzą promieniejącą radością. W ręku trzymał mały strzępek jasno-zielonej lekkiej materji, który zdjął z kolczastego krzaku.
Robert na ten widok doznał silnego wzruszenia.