Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/60

Ta strona została przepisana.

błysku rysowały się wyraźnie czarne sylwetki dalekich lasów.
Były to potoki, kaskady olśniewającego światła, jak gdyby jakaś niewidzialna armja bombardowała ognistemi pociskami świat bezbronny. Deszcz zaczął padać wielkiemi kroplami, lecz wydawały one fosforyczne błyski, co nadawało tej ulewie jakąś piekielną grozę.
Dante byłby z tej burzy stworzył jeden z najbardziej wstrząsających opisów piekła!
Jerzy wraz z towarzyszami podziwiał ten widok nie bez pewnego uczucia zgrozy. Nie była to zwykła burza; rzekłbyś, iż w górzystem półkolu, otaczającem willę, elektryczny fluid nagromadził się, jak w olbrzymim kondensatorze. Ten fantastyczny widok trwał już prawie godzinę, kiedy nagle charakter jego zmienił się zupełnie.
Do szerokich błękitnawych błysków przyłączyły się błyskawice prostopadłe, oślepiająco czerwone, przerzynając gładkiemi linjami, bez zwykłych zygzaków — chmury skłębione i jakby drżące.
Po tych jaskrawych błyskawicach, otaczających willę jakby ognistemi mieczami, następował głuchy grzmot. Jedna z nich dosięgła starego dębu korkowego, który runął z hukiem.
Ralf zamienił z kapitanem porozumiewawcze spojrzenie.
— Nie uwierzę nigdy, aby to były zwyczajne błyskawice — mruknął, kręcąc głową — i zapewne byłoby bezpieczniej odejść stąd zawczasu...
— Czyżbyś pan myślał, że nam tu co grozi? — spytał Boleński.