Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/63

Ta strona została przepisana.

— Jerzy! Jerzy... czy to ty? — zawołał ochrypłym głosem.
— To pan... panie Ralfie? Zaledwie widzę pana... W oczach mam pełno szkła i krwi... Cóż za straszne rzeczy... Gdzie jest kapitan, gdzie Boleński?
— Zapewne, już nie żyją!
— A Zaruk?
Pitcher wskazał na bezwładne ciało, leżące na ziemi.
— Nie wiem czy zabity, czy tylko zemdlony... Pomóż mi go wynieść stąd — nie możemy tu pozostawać ani chwili! W piwnicy jest mnóstwo materjałów wybuchowych... To dziwne, że dotąd nie ma eksplozji!
Obaj wzięli na ręce bezwładne ciało i wynieśli do głównego korpusu willi.
— W powietrze może wylecieć tylko laboratorjum — rzekł Ralf — reszta ocaleje!
— Ale co się stało z tamtymi? — szepnął Jerzy, pełen zgrozy.
Milczeli przez chwilę, oczekując huku, zwiastującego wybuch... Krew, płynąca z ich pokaleczonych oczu, przesłaniała im widok spustoszenia — odurzeni, zdumieni tym kataklizmem, nie myśleli nawet o ratowaniu swego życia, jak domownicy willi, którzy wrzeszcząc w niebogłosy, uciekali gromadnie.
W tej chwili ukazała się na tarasie chuda postać lorda.
— No i cóż tu się stało? — zapytał z całym spokojem — czy piorun uderzył?
— To nie piorun... — wyjąkał Ralf — nie wiem, co to było.. Wad i Boleński są tam!
I drżącą ręką wskazywał stos odłamków szkła,