Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/66

Ta strona została przepisana.

— Gdyby chociaż kapitan ocalał — szepnął Jerzy — szukajmy... Kto wie?
— Nie mam żadnej nadziei — rzekł Ralf — on spoczywa tam!
Tu wskazał na przepaść, otwartą pod ich stopami.
— Musimy jednak dowiedzieć się napewno — rzekł Frymcock. — Pozwólcie mi tam zejść.
— Nie narażaj niepotrzebnie swego życia — odezwał się Zaruk — jeśli zechcecie, zejdę tam natychmiast.
— Nie! — zawołał Jerzy — ja tam zejść muszę...
W tej chwili pomimo grzmotów i wycia wichru, dała się słyszeć trąbka automobilu.
— Miss Alberta... Tak, to ona! — wykrzyknął Ralf z rozpaczą. — Jak ją zawiadomić o śmierci kapitana i Boleńskiego?
Wszyscy patrzyli na siebie bezradnie.
Trąbka zabrzmiała bliżej.
— Trzeba coś postanowić — rzekł Ralf przygnębiony — muszę tam iść... albo... chodźmy wszyscy — tak będzie najlepiej!
Ze śmiercią w duszy, odważyli się wkońcu zejść; przeszli dziedziniec, którego piękna mozajka poczerniała od dymu i otworzyli drzwi wejściowe w chwili, gdy automobil się zatrzymał.

VI.   Zagadkowy meteoryt.

W świetle latarni automobilu, miss Alberta ukazała się Jerzemu, jak widziadło zaświatowe. Jej piękna twarz była trupiobladą, niebieskie oczy podkrążone mocno, złote włosy w nieładzie, a kostjum podróżny był obryzgany błotem.