Strona:PL Le Rouge - Niewidzialni.pdf/77

Ta strona została przepisana.

— Kończcie! — szepnęła miss Alberta — raz dowiedzmy się prawdy, aby wyjść z tej straszliwej niepewności!
— Nie mam odwagi — wyjąkał Jerzy, którego głos ledwie się wydobywał ze ściśniętego kurczowo gardła.
— Więc ja to zrobię — rzekł Ralf — i zaczął odbijać resztę osłony.
Niepewną, drżącą ręką zadawał spieszne uderzenia i nareszcie odrzucił na bok ostatni kawałek kamienia.
Ukazała się twarz, wychudzona i wybladła, lecz uderzająca siłą i szlachetnością wyrazu; czoło było wysokie, oczy zamknięte. Zbladłe usta były delikatnie zarysowane i zdawało się, iż błądzi jeszcze po nich uśmiech, pełen dobroci.
— Robert!
— Mój brat!
Zabrzmiały jednocześnie dwa okrzyki.
Wzruszenie to było zbyt silnem dla miss Alberty; Ralf i Kerifa musieli ją podtrzymać, gdyż słaniała się bezsilnie.
Lecz Jerzy zaledwie to zauważył.
Ze wzrokiem błyszczącym gorączkowo, rzucił się jak szalony na bezwładne ciało brata, tak cudownym sposobem oswobodzone ze swej kamiennej trumny.
Dotknął czoła Roberta — było lodowato zimne; przyłożył ucho do jego piersi, chcąc wyczuć choćby najlżejsze uderzenia serca. Napróżno! Pierś była nieruchomą.
— Nie żyje! — wyszeptał — i owładnięty rozpaczą, ukrył twarz w dłoniach.
Stojący obok niego Zaruk uśmiechał się zagadkowo.