Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/149

Ta strona została przepisana.

wilgotnego łupku, na które nasypała popiołu, na to sporo żaru, który został również przykryty popiołem. Ten szacowny koszyk przywiązano na środku długiego kija, którego końce ujęli mężczyźni i puszczono się w drogę powrotną do wioski.
Eoja otwierała pochód, niosąc łuk, strzały i resztę zwierzyny.
Tak wyglądał tryumfalny pochód inżeniera Roberta Darvela.
Przed odejściem na nowy stos narzucił mnóstwo gałęzi, aby na wszelki wypadek było tu jeszcze przez jakiś czas zapasowe ognisko.
Ludność wioski, zgromadzona pośrodku na placu, oczekiwała ich niecierpliwie i przyjęła okrzykami radości, która doszła do szału, kiedy Robert z pomocą Eoi, złożywszy uroczyście węgle na miejscu suchem i wyniosłem, rozpalił wielki ogień, nad którym słup dymu wzniósł się ku niebu.
W godzinę później wioska przybrała wygląd olbrzymiej kuchni: wszędzie porozkładano ogniska, na których pieczono kaczki i dropie, a przed chatą Uau, na skrzyżowanych palach zawieszono całego wołu, wypchanego aromatycznemi ziołami. Pod popiołem pieczono kasztany wodne, wydające po upieczeniu zapach świeżego chleba.
Wioska nie pamiętała zapewne takiej uczty. Przezorniejsi uzbroili się zawczasu w łyżki, aby bez straty czasu wziąć się natychmiast po podziale żywności do jedzenia.
Ogień zaś wzbudził w nich taki zachwyt, że ogrodzili miejsce, gdzie płonęły stosy, mocnym częstokołem i postawili przy nim stróżów z drewnianemi maczugami.