Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/150

Ta strona została przepisana.


Niszczenie bożków.

Robert po namyśle osądził, iż ostrożność ta nie była zbyteczną. Dziwiło go tylko to, iż pośród ogólnej wesołości, Uau i Eoja pociągali go często za rękę, jakby mając coś ważnego do powiedzenia. Kiedy zwrócił na to uwagę, zaprowadzili go do szopy, gdzie królował wstrętny Erloor; Uau miał minę smutną i niespokojną, Eoja oczy pełne łez. Wielu z mieszkańców wioski przyszło za nimi.
Dla uspokojenia ich Robert uśmiechnął się. Przez głowę przebiegła mu myśl, iż jest to właściwa chwila, by się zdobyć na krok stanowczy.
Bez namysłu zbliżył się do bożka i silnym pchnięciem zrzucił drewniane straszydło ze wzniesienia, na którem stało, a przyciągnąwszy je za skrzydło do najbliższego ogniska, rzucił w płomienie. Następnie szybko i zręcznie poprzecinał rzemyki, trzymające na uwięzi wszystkie stworzenia, przeznaczone na ofiarę mocnemu bożkowi.
Nigdy żaden misjonarz, burzący fetysze jakiegoś narodku afrykańskiego, nie był tak dumnym z dokonanego przez siebie dzieła!
Wkrótce jednak zjawiło się w umyśle Roberta pytanie: jakie następstwa będzie mieć ten krok dokonany bez namysłu?
I zaniepokoił się tem nieco.
Widząc posąg groźnego władcy, padający w ognisko, Marsjanie wydali przeciągły okrzyk zdumienia i zgrozy, po którym tłum stał długo milczący i nieruchomy.