Strona:PL Le Rouge - Więzień na Marsie.pdf/207

Ta strona została przepisana.

niszczyć niewidzialne ręce. Śmierć Ardaveny uwolniła nas od groźnego nieprzyjaciela!
— Żeby tylko Robert nie zaprzestał swych sygnałów! — westchnął Ralf.
— Przekonamy się o tem za kilka dni — zakończył kapitan.
Na tem musiano na razie poprzestać i powrócono do rezydencji kapitana, dokąd też z wielką ostrożnością przewieziono stalowy pocisk, a gospodarz jej miał wybadać jeszcze służących klasztornych, czy komu z nich nie zdarzyło się widzieć owego pocisku w laboratorjum Darvela.
Po upływie dwóch dni, delikatne i kosztowne aparaty do fotografji międzyplanetarnej nadeszły z Karikal w furgonie samochodowym.
Boleński z pomocą Ralfa, ustawiali je przez cały dzień na jednym z tarasów pałacowych. Wkrótce Ralf, mocno wzruszony, poddał pierwsze klisze działaniu wywoływacza i utrwalił je.
Miss Alberta i kapitan zaczęli je oglądać i ten ostatni zawołał:
— Są sygnały! Mógłbym się był założyć, że je mieć będziemy, od kiedy tego łotra Ardaveny niema na świecie!
— Spodziewam się, iż będziemy przezorniejsi tym razem i odczytamy natychmiast to, co nam zwiastują kreski i kropki alfabetu Morse’a — rzekła miss Alberta, mocno wzruszona.
I zasiadłszy poważnie przy biurku kapitana, zaczęła notować wskazówki, dyktowane powoli przez Ralfa.
Nagle kapitan, który stojąc za jej krzesłem, odczy-