Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/121

Ta strona została przepisana.

to widocznie musiały na niej być krwawe odciski jego palców.
Ganimard nic nie odpowiedział. On już od paru dni miał uczucie, że na tem musi się skończyć. Innych dowodów winy znaleść nie było można. Tylko z pomocą owej szarfy można będzie zdemaskować mordercę. A to zdemaskowanie było nieodzownem, o ile Ganimard nie chce się ośmieszyć. Toż on przecie spowodował aresztowanie, on wsławił się przez to, on wyrobił sobie odrazu opinję najdzielniejszego i najbystrzejszego inspektora! I ostatecznie Prevailtes miałby być uwolnionym dla braku dowodów?Nigdy!
Na nieszczęście, — najważniejszy i jedyny dowód — owa druga połowa szarfy, — znajdowała się w rękach Lupina! Jakim sposobem go zdobyć?
Ganimard próbował sam sobie radzić. Zmobilizował wszystkich swych ludzi, podjął drobiazgowe śledztwo, szukał, i węszył na wszystkie strony.. wszystko napróżno. Żadnych nowych poszlak nie odkrył, — a ów sławny szafir przepadł bez śladu.
Dwudziestego siódmego grudnia spotkał się ze sędzią śledczym na kurytarzu gmachu sądowego.
— No, ma pan jakie nowiny, panie inspektorze? — zagadnął go sędzia.
— Niema nic, panie sędzio.
— Ha, w takim razie zastanawiam dalsze śledztwo.
— Panie sędzio, — proszę jeszcze o jeden dzień zwłoki.
— A to po co? Jeszcze, — gdyby można odszukać drugą połowę tej szarfy...
— Będę ją miał jutro.
— Jutro?
— Tak jest. Ale musi mi pan sędzia powierzyć ową połowę szarfy, znajdującą się w sądzie jako lice.
— A w zamian za to?
— W zamian za to zobowiązuję się dostarczyć panu sędziemu obie połówki tej szarfy.
— Zgoda.
Po paru minutach Ganimard wyszedł z gmachu