Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/173

Ta strona została przepisana.

nowe instrukcje. Zresztą wszystko idzie doskonałe, — nikt się niczego nie domyśla.
Dołączył list do pakietu i wszystko to razem spuścił na sznurku przez okno.
Przeczekał jeszcze parę minut, spacerując po pokoju i przyglądając się rozwieszonym na ścianie portretom.
„Horacy de Sarzeau-Vendôme, marszałek Francji... Wielki Kondeusz!... Witam was, czcigodni moi antenaci! Lupin de Sarzeau-Vendome okaże się godnym was.
Widząc w końcu, że godzina spotkania się zbliża, zeszedł na dół.
Kiedy przechodził przez sień na parterze, Aniela otworzyła nagle drzwi od swego pokoju i stojąc na progu, zawołała z widocznem silnem zmieszaniem:
— Słuchaj... proszę cię bardzo... lepiej byłoby... Urwała nagle, cofnęła się w głąb pokoju.
— Chora jest widocznie, — pomyślał Lupin, — Coś jej małżeństwo nie służy!
Zapalił swobodnie papierosa i nie przywiązując żadnej wagi do tego epizodu, zakonkludował:
— Biedna Aniela!... Skończy się to napewno na rozwodzie.
Noc była ciemna, niebo zasnute chmurami. Służba zamykała w zamku okiennice, — wszystkie okna były już ciemne, książę bowiem miał zwyczaj zaraz po kolacji kłaść się spać.
Mijając lożę odźwiernego i wchodząc na most zwodzony rzekł:
— Zostawcie bramę otwartą. Przejdę się kawałek i zaraz wracam. Skręcił na prawo, na drogę wiodącą wzdłuż dawnych wałów obronnych, które niegdyś okalały cały zamek szerokim pierścieniem.
Droga ta, okrążająca niewielkie wzgórze, a następnie wijąca się wzdłuż urwistych zboczy, ocieniona była z lewej strony gęstemi krzakami.
— Doskonale miejsce na zasadzkę, — przyszło mu na myśl.