Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/58

Ta strona została przepisana.
III.
ZNAK CIENIA.

— Dostałem twój telegram — i oto jestem. Co się stało?
Temi słowy powitał mnie jakiś jegomość o sumiastych siwych wąsach, ubrany w brązową marynarkę i mięki kapelusz o szerokiem rondzie.
Gdyby nie to, że czekałem na przyjazd Lupina i byłem nań każdej chwili przygotowany, nic byłbym go niewątpliwie poznał. Wyglądał na poważnego wysłużonego wojskowego.
— Co się stało? — odparłem. — Właściwie nic ważnego. Ot tylko dziwny zbieg okoliczności. A wie* dząc, że masz pociąg do wszelkich tajemnic...
— A zatem?
— Widzę, że ci się bardzo spieszy.
— Ogromnie, — jeżeli ta sprawa o której chcesz mówić, nie warta trudu. Zatem — mów odrazu, prosto z mostu!
— Prosto z mostu, zgoda! Otóż przedewszystkiem rzuć z łaski swojej okiem na ten mały obrazek. Kupiłem go zeszłego tygodnia w antykwami, na drugim brzegu Sekwany... Kupiłem go ze względu na ładne oryginalne ramy w stylu Empire, — bo samo malowidło jest szkaradne.
— Szkaradne, — przyznał Lupin, przyjrzawszy się obrazkowi, — choć sam temat jest milutki... ten zaciszny zakątek jakiegoś starego podwórza, ta rotunda z kolumnami greckiemi, ten zegar słoneczny... ta stara studnia i ławeczka kamienna... wszystko to jest ładne i oryginalne.