powiedział Lupin. — W ten sposób przyjdzie im lżej przeżyć ten cały rok.
Kiedy znaleźliśmy się na ulicy, zagadnąłem Lupina:
— Czyżbyś już się czego domyślał?
— Ani troszeczkę, — odparł swobodnie. — I to mnie właśnie najwięcej bawi!
— Ależ pomyśl: toż już od stu lat szukają, a nic nie znaleźli!
— Nie idzie tu tyle o samo szukanie, jak o zastanowienie się. A na spokojne zastanowienie się mam 365 dni czasu. To nawet za dużo — i boję się, czy przypadkiem nie zapomnę o tej całej, nawiasem mówiąc, bardzo ciekawej, historji. Toteż bardzo cię proszę, mój drogi, przypominaj mi o tem od czasu do czasu!
W ciągu następnych miesięcy rzeczywiście wspomniałem mu kilkakrotnie o tej sprawie, do której jednak, jak mi się zdawało, nie przywiązywał zbytniego znaczenia.
Potem nie widziałem go przez dłuższy czas, wyjechał do Antwerpji. Pisywałem jednak do niego, pod adresem, jaki mi zostawił na wyjezdnem. Mogłem mu też udzielić pewnych informacyj, jakie udało mi się zebrać o Luizie d’Ernemont. Młoda ta kobieta pokochała przed paru laty gorąco pewnego młodego, bardzo bogatego człowieka, który odpłacał jej równie gorącą miłością, który jednak wreszcie ją porzucił, zmuszony do tego kroku przez swą rodzinę. Dowiedziałem, się też, że Luiza d’Ernemont prowadzi się wzorowo, pracując ciężko na chleb powszedni dla siebie i dziecka.
Lupin nie odpowiadał zupełnie na moje listy. Czy je wogóle dostawał? Czy nie zapomniał o umówionym terminie, — lub czy mu co może w ostatniej chwili nie stanie na drodze?
Nadszedł dzień 15 kwietnia; zjadłem już obiad, a Lupina nie było! O kwadrans na pierwszą wyszedłem z domu i pojechałem na umówione miejsce.
Już zdaleka dojrzałem czworo dzieciaków robot-
Strona:PL Leblanc - Zwierzenia Arsena Lupina.djvu/73
Ta strona została przepisana.