dźwięku ostróg i szczęku pałaszy, przy połyskiwaniu barw i świateł, bijących od chełmów, kasków, mundurów, epoletów, akselbantów i orderów. Obrońce ojczyzny państwowéj nie dają pięknościom spokoju ni wytchnienia, szczególnie zaś nie zostawiają ich nigdy w osamotnieniu. To też, osamotnienie pięknéj kobiety w salonie, w godzinie w któréj ulice wrą ruchem wizyt, wydawało się dziwném.
Osamotnienie to trwało wcale długo. Na zegarze, przyozdobionym w odlewy bronzowe, który stał na kominku pomiędzy dwiema urnami, skazówki przesunęły się o godzinę całą. Kobieta nie ruszała się, nie okazywała niecierpliwości najmniejszéj, na zégar ani spoglądała. Patrzała na ogień i zdawało się, jakby się lubowała w osamotnieniu, które pozwalało jéj dumać swobodnie.
O czem ona dumać mogła? O tryumfach, o zwycięztwach, o hołdach odbieranych? Można by się domyślać, że nie inną była dumań jéj osnowa, gdyby nie owe, od czasu do czasu przelatujące w jéj oczach błyskawice, znamionujące że piękna kobieta nie marzy, a myśli, kombinuje, zestawia przyczyny ze skutkami i analizuje te ostatnie.
Tok jéj dumań przerwało wejście mężczyzny. Wejście odbyło się tak cicho, iż lot muchy więcéjby narobił hałasu. Mężczyzna miał na sobie mundur, akselbanty, epolety i ostrogi — nic atoli nie dźwiękło, ani brzękło — przesunął się po miękim kobiercu podłogi i zatrzymał się obok kobiety, spoglądając na nią uprzejmie. Ta głowę podniosła, przybyszowi w oczy z uśmiechem spojrzała i skinieniem ręki miejsce mu obok siebie wskazała.
Usiadł.
— Księżno — przemówił — gniewasz się na mnie?..
Kobieta odpowiedziała na słowa te spojrzeniem, malującém zdziwienie i przeczenie.
Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/11
Ta strona została uwierzytelniona.