— Taką jak była być już nie może, choćby chciała... — odpowiedział Lech spokojnie. Wody rzeki nie idą w górę... Samorząd narodowy, na którym oprzeć się musi, dostatecznie a zupełnie obezpiecza materyalne i moralne potrzeby każdego z osobna i wszystkich razem...
— Pisałeś o tém... — podchwycił Tameńko, palcem na Lecha wskazując.
— Pisałem... i z powodu téż pisania tego zostałem aresztowany, badany, Sybirem zagrożony, uwolniony i... spaskudzony...
— Oślepiony raczéj... — poprawił Rusin. Ale ci się oczy otworzyły...
— Och!.. otworzyły... — westchnął Lech. No teraz...
Pójdziemy we trzech, niby mąż jeden... Lech-Czech-Rus... — dokończył Rusin.
Z punktu tego wszczęła się rozmowa obszerna, rozpatrująca w ogóle i w szczegółach działanie, jakie oczekuje trzy narody na drodze obrony, mającéj na celu wyzwolenie. Był to kongres; była to konferencya może, która odbyła się w pomieszkaniu Lecha, na pensyi, we wigilią niemal dnia tego, w którym przenieść się zamierzał do kończącego się urządzać wspaniałego pałacu. Lech, Czech i Rus rozstali się, związani słowem uroczystem działania nadal w myśli jednéj, w jednym duchu, z ustawiczném zachowywaniem czucia jeden do drugiego.
Lechowi, wstrząśnienie jakiego doznał, nie uszło bezkarnie. Od razu poczuł w sobie opanowującą go niemoc, miał jednak jeszcze tyle sił, że popłacił rachunki pałacowe, pooddawał konie na sprzedaż, meble i sprzęty powierzył agiencyi, zajmującéj się licytacyą ruchomości i tegoż jeszcze dnia wyjechał do Paryża. Dojechał jednak nie daléj jak do
Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.