Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/44

Ta strona została uwierzytelniona.

czy saméj nie posiada pałaców innych, jeno szkólne. Na uniwersytet wybrano położenie dominujące. Wzgórze, wznoszące się za miastem, służy mu za piedestal, z którego przecudny na wsze strony odkrywa się widok: na prawo Limaat, wijący się wśród zielonych łąk; na lewo jezioro, mające pozór rzeki szerokiéj; na wprost góry strome, u stóp miasto, w perspektywie wieże, baszty, szalety, grupy domów, układy garbów górskich, z których każdy z osobna stanowi widok prześliczny, nadający się do przeniesienia go na płótno.
— Jakże tu pięknie!... powtarzał sobie bohater nasz. Nie sposób bardziéj odpowiednio postawić świątyni nauki... Ale — zapytał sam siebie — czy téż widoki te nie sprawiają uczącym się i uczącym dystrakcyi?...
Jakby dla sprawdzenia poszedł na wykład jednego z przedmiotów, który mu obcym nie był. Wykład jasny, treściwy, poważny, spokojny, deklamacyą nie przyozdabiany, a mimo to zajmujący, w zachwyt go wprawił, w zachwyt, który z nim podzielali słuchacze, co się pokazywało po uwadze natężonéj, z jaką przyjmowali słowa profesora. To go tak zachęciło, że poszedł na drugi jeszcze wykład. Nazajutrz cały dzień na ławach studenckich przesiedział. W dniu następnym zwiedzał muzea, laboratorya, i biblioteki. Dni parę spędził na asystowaniu na lekcyach w szkołach niższych, innych dni parę na badaniu systemów i metod, w czem uprzedzające znajdował ułatwienia ze strony władz szkólnych i nauczycieli, pokazujących mu wszystko i odpowiadających na wszystko, a to z gotowością tém większą, gdy się dowiedzieli, że jest Polakiem.
— Żywimy dla Polaków współczucie wielkie — oświadczył mu z profesorów jeden — i cenimy spółziomków pańskich wysoko mając sposobność poznać ich zbliska...
— Pan profesor był w Polsce?... — zapytał Lech.