Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

— Trzeba to się ztąd wynosić, panie dobrodzieju... szpiegi...
Kto wielbi naturę, ten ma czém rozkoszować nad błękitnemi toniami Lemanu. Cóż to tam za cuda! — na kroku niemal każdym. Opisywać cuda te — nie sposób. Dla śmiertelnika, porywającego się na to, zmieniają się one w pewien rodzaj ciężarów przygniatających. Są to niby skarby zaklęte. Patrzeć się na nie, wolno; wara jednak używać!
W zachwycie, w oniemieniu powitał bohater nasz jezioro, pokazujące się nagle wędrowcom, gdy pociąg, idąc z Friburgu do Lauzanny, wynurza się z tunelu przy stacji Chexbres. Jestto widok olśniewający, w rodzaju swoim jedyny, niezrównany, a zawsze piękny, zimą i latem, na wiosnę i w jesieni, przy oświetleniu słoneczném i w dzień pochmurny, w deszcz nawet. Każde światło, jasne czy posępne, jest dlań odpowiedniém — nadaje mu jeno charakter odmienny: obrazy, perspektywa, dekoracye pozostają też same, zachwycające, czarujące, napełniające widza rodzajem pewnym bojaźni Bożéj w obec tego bezmiaru piękna, jaśniejącego blaskami, igrającego barwami i przesuwającego się przed oczami jego nakształt panoramy ruchoméj. Wszystko to ginie nagle — pociąg wjeżdza w tunel; jezioro wkrótce pokazuje się znów, lecz effekt z powtórzeniem nie działa tak silnie, jak za pierwszym razem.
Gdy pociąg w Lauzannie stanął, chciało się bohaterowi naszemu w mieście tém zatrzymać. Przyszli mu na myśl Gibbon, lord Byron i Mickiewicz, którzy imiona swoje do metropolji nadlemańskiéj przywiązali w sposobie wspomnieniowym; lecz przypomniał sobie życzenie matki i ruszył daléj.
Genewa zajęła go niezmiernie. Genewa bo jest miastem, którego osobliwość polega głównie na tém, że przyjmować umie przybywających do niéj gości. Pochodzi to zapewne ztąd,