Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/76

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie... na dziś dosyć chyba... ręka mi już drży...
— Byle ci nie zadrżała, gdy będziesz miała kniazia Gabarina na celu... — odpowiedziała jéj inna kobieta.
— Oho!.. co tego, to się obawiać nie należy... — rzekł jakiś człowiek młody. Kniaź jest celem pewnym... gruby jak słoń...
— No... masz go... — rzekł Lech sam do siebie, za odchodzącymi patrząc. Cóż tu teraz począć?.. Czemu ludzie ci tacy nieostróżni!..
Zgniewała go ostatnia ta uwaga; zły był na siebie za pójście na strzelnicę i dowiedzenie się tam o tajemnicy, któréj nie pożądał wcale. Nie było jednak rady. Tajemnica ulokowała mu się w głowie i stała się fantem, z którym nie wiedział co począć. Nie wahał się atoli długo. Denuncyowanie ani mu w myśli postało; postawił sobie zapytanie:
— Czyby się nie dało nie dopuścić?.. przeszkodzić?..
Z tém w głowie zapytaniem ze strzelnicy wyszedł i udał się do ogrodu botanicznego. Książę Gabarin, księżna Gabarin z myśli mu nie wychodzili; pierwszy, zagrożony śmiercią gwałtowną, sięgającą go w Petersburgu z Genewy; druga, otoczona powabami, zmieniającemi niewiastę w coś nieziemskiego. Piękna i niepospolita, urocza i dobra taka (to ostatnie odnosiło się do uwolnienia bohatera naszego z więzienia)! i ona zagrożoną jest w osobie małżonka, którego kocha może.
— Kocha?.. ona?.. księcia Gabarina?.. Cóż to za jeden, ów książę Gabarin?.. Generał... był gubernatorem, ministrem... wysoki dostojnik... powiernik carski... zasiada w senacie i w radzie najwyższéj... Ale, co on za jeden?..
Ostatnie to zapytanie pełném było dla naszego Lecha znaczenia — znaczenia, którego doniosłości ująć nie mógł.