Strona:PL Lech-Czech-Rus (Zygmunt Miłkowski, 1878).djvu/81

Ta strona została uwierzytelniona.

— Eh!.. — machnął Tameńko ręką — z téj beczki nie zaczynajcie ze mną, ja bowiem zbrodnię każdą z dwóch rozpatruję końców, z tego do którego doszła i z tego z którego wyszła... Nie masz następstwa bez przyczyny, a przyczyna to grunt... To, że temu lub owemu generałowi w łeb wypalą, jest następstwem tego, że generałowie pomordowali ludzi tysiące...
— Nie przeczę wam... — odparł Lech — i z innéj zacznę beczki... Nie nazwę strzelania generałom we łby zbrodnią, ale głupstwem...
— Głupstwem... no... na to może i zgoda... Cóż jednak ztąd?..
— To, że każdego człowieka sumiennego obowiązkiem jest głupstwu przeszkodzić, jeżeli może... nie dopuścić onego... W celu powiedzenia wam tego, szukałem was, odszukałem i o téj porannéj porze napadłem, chcąc z wami, Tameńkiem, którego znam z pism, nacechowanych myślą rozumną, pomówić we cztéry oczy...
Tameńko nie odrzekł na to nic, więc Lech ciągnął daléj:
— W Moskwie rozpoczęły się roboty podziemne i najpierwsze robót tych objawy są straszliwe, nabrzmiałe nienawiścią, która złem jest nasieniem, złem dla tego, że burzy, nie buduje, że oślepia, zamiast jasną wskazywać drogę... Z téj téż przyczyny roboty widać, nie widać celu... robotnicy nie wytknęli go sobie... bez celu zaś, jakiego rezultatu spodziewać się można?.. Gdzie program rewolucyonistów moskiewskich?.. Bez celu, bez programu, idą na oślep, a na oślep dla tego, że za punkt wychodni wybrali sobie nienawiść... Owóż, jeżeli to rzecz możliwa, potrzeba ich od punktu tego odprowadzić i dłonie niewiast rozbroić...
Wyrazy ostatnie wymówił z przyciskiem, zamilkł i na odpowiedź Tameńki czekał. Tameńko z odpowiedzią nie