Strona:PL Lemański - Bajki.pdf/18

Ta strona została skorygowana.
Wieprz się przysuwa.
— „Czołem, sąsiedzie!
Jakże się wiedzie?
„Coś wyglądasz smętnie?“
— „At“ — ziewnął Burek — „weselem nie tętnię,
Boć nie dośpi się, nie doje...
Patrz stem oczu, choć masz dwoje,
Szczekaj, warcz, gryź, dniem i nocą...
Ot, wiadomo — służba pieska“.
— „Oui, oui“ — Wieprz rzecze —
„A przytem snać lichą pieczę
Ma dziedzic o swoim słudze:
Chudyś jak gnojowa deska.“
— „Tam to pół biedy, gdyby nie zmartwienie.“
— „Umf, powiadasz“...
— „Tak, obito
Mnie niezasłużenie.“
— „Za cóż, proszę?“
— „Za co? Dziedzic ma zajadłość
Na Maćka kokosze,
Który mu je kiedyś tam podpuszczał w żyto.
Wczoraj w przypołudnie z łańcucha
Mnie spuszcza,
I wedle chaty Maćka idziem naumyślnie,
Gdzie grzebie kurza tłuszcza,