Strona:PL Lemański - Bajki.pdf/42

Ta strona została skorygowana.
I tem dała prztyczka
Mysim upodobaniom plenić się w kwaterze.
„Ach!“ — płakał — „żyję, ale mdli mnie już od mleczka,
Dość mnie panna Helena niem codzień napawa!“

Tak płacząc, nagle ujrzy — sen li to czy jawa? —
Mysz... Tak, to ona, w całej mysiej krasie
Przycupnęła na dywanie.
Kot skupia się
Do skoku — hyc! — „Tuś mi, kochanie,
Pieszczotko!..“ Ale cóż to za jakoweś dziwy?
Mysz ani drgnie, podobna śpiącej lub nieżywej.
Kot ją łapką. Podbita na odległość pewną,
Mysz sunie, i znów, martwa, leży mu jak drewno.
Ponownie dał Kot susa ku onej maszynie,
Zębem w złości ją drasnął, i nic — krew nie płynie,
I nie masz upragnionej igraszki pazurom.

Tu jęknął jeszcze srożej: — „O, podła kulturo,
Co mądre, lecz bez czucia, płodzisz automaty,
Niech cie!.. O, czemuż nie żyję przed laty,
Kiedy siedzibą Kotom były stare śpichrze,
Gdzie ściany i podłogi może były lichsze
Niż dziś, lecz słodsze z myszami swawole...
O śmierci, weź to życie, które jest mi bolem!“