Ta strona została uwierzytelniona.
XXXIII.
Wyznaję, (rzecz to nie miła):
Zanim go ślubność spowiła,
Nadonżuanił człek siła.
Chociażeś sam bez omamień,
Lecz potępieńczy twój kamień
Na przebaczenia śmiech zamień!
Jak szła mi ta donżuania?
(Byłaby długa litania) —
Dyskrecya rzec mi zabrania.
Ilem żon?... mężów znał ilu?...
Ach, w szczęścia tym wodewilu,
Żył człek, jak krokodyl w Nilu!
Aż raz... (Przypadek złowieszczy):
Nie mogłem wyrwać się z kleszczy.
Nastała pora łez‑deszczy.
Własną małżeńską sypialnię
Mam teraz... Niech to kat palnie —
Kochać się w żonie legalnie!