Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/127

Ta strona została przepisana.

— Hm, nieźle, nieźle! Ani się domyślasz, jak nieźle! Teraz nie będę ci tego tłómaczył, bo musimy szukać prawdy inną drogą. Wiedz, a może wiesz to i sam, że są nauki różne: statystyka, przyroda, wróżbiarstwo, heraldyka... Otóż, czy niema takiej nauki, któraby była uogólnieniem nauk poszczególnych?
— ...Systematyka?
— Nie.
— ...Encyklopedya mniejsza?
— Nie.
— ...Większa?
— Nie.
— No to niema.
— Gł... Głośno się tego naukowym fachowcom nie mówi, ale jest. Jest nią filozofia, a raczej różne filozoficzne na świat patrzenia, jak: idealny, »materealny«, jednoistyczny, dwoistyczny i inne[1]. Każdy z tych poglądów czerpie, stosownie do swych potrzeb, dowody od nauk poszczególnych.
— A czy jest taka nauka, któraby od tych filozofii stała wyżej?

— Hm, hm, zaczynasz i sam myśleć bez akuszerki.

  1. Mędrzec grecki, niedość obeznany z terminologią nowoczesną, oczywiście użył tu jakichś paleologicznych określeń.