Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/137

Ta strona została przepisana.

uśmiechem znać nam o swego niepodległego i opacznego usposobienia istocie dawał. Przy nim stał woźny Walenty, na wypadek, gdyby ta rozkładowa i przekorna osobistość chciała się uciec do ucieczki lub w jaki inny sposób normalny przebieg postępowania karnego sparaliżować.
Stół nakryty był poprawnie białym obrusem, nieskazitelną bezplamność wyobrażającym oraz cnotę czystą, praniem w odpowiednich ługach w stosownej mierze uwidocznioną. W sam raz upieczone i uwarzone mięsiwa (zimne) stały, gotowe zaspokoić pozwy głodu, wymagań miary nieprzechodzącego. Na bocznych stolikach mieściły się przyrządy inkwizycyjne i szkliwa wykonawcze: flaszki z gryzącemi cieczami najwyższej próby, zakąski do kąsania i żucia z nieubłaganością, sosy ostre o cierpkości niesłychanej, ust krzywiznę, kurcz przełyku i oczów zmrużenia wywołujące, przyprawy i macerowizny, tym celem wymyślone, iżby kwas ich, drgania członków powodując, o nieprzytomną chęć bolesnych wyjawień przyprawiał, i butle, których sędziwa omszałość wadze win odpowiadała, mających podledz naszemu rozpatrzeniu i rozkładowi we wnętrzach naszych...

Przewodniczący zadzwonił w kieliszek i zaczęto stosować do winnego torturę wódczaną tudzież zakąśliwą. Ale Rebursista, zawsze z tym samym, obrażają-