Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/145

Ta strona została przepisana.

kupczy się tam i kupuje... Oto w cukierniach roją się spożywcy pism, słodkiego wypieku i niegorzkich znajomostek z damami, które chociaż same w występnej niewiedzy reguł małżeńskich żyją, to jednak, odbierając odbiorcom swym nadmiar nieulegalizowanej jeszcze chęci społecznych z obywatelkami obcowań, tem samem niezakłóconemu urzeczywistnianiu się praw matrymonialnych gdzieindziej nader są pomocne«...
Zauważyliśmy, że oskarżyciel, dając się wymowie swej porywać, nie czuł, jak w międzyzdaniowych przerwach, które są w tym protokule trzema kropkami oznaczone, lewica jego za kieliszek z Romane conti sięga i jego zawartość, przez woźnego Walentego podsycaną, do ust podnosi, i jak następnie jego, oskarżyciela, wargi mlaszczą, w winie smakując, poczem znów rozwierają się i dają upust słowom, coraz bardziej ujawniającym winność. Po ostatniem mlaśnięciu mówił:
— »A teraz, sędziowie, jeżeliby nas zapytano, co robi, czem się zatrudnia w tym powszechnym gwarze obywatelskiego życia podsądny? — wówczas, opierając się na materyale oskarżenia, musielibyśmy odpowiedzieć: oto w postawie leżącej, którą wstyd każe nam pokryć milczeniem, urąga światłości dnia, szydzi z pracy, naigrawa się z obyczajów i uwłacza nakoniec samemu życiu — głośnem chrapaniem! Sędziowie, zapytuję was