Przewodniczący, rozbiwszy od dzwonienia kieliszek, ustalił nakoniec ciszę, i rzecznik nieoględnych zaczynów mówił dalej:
— »Woda w lód się ścina dlaczego? Bo jej krople wzorowo podległe zimnu. Gdy jedna się kuli, wpada w ziąb i druga. Ale niechby tylko jedyna z kropel zechciała się oprzeć zamarzaniu i płonęła tem chceniem gorąco, to z pewnościąby wszystka masa wody uchroniona była od ścięcia... Daję ci słowo, o przeciętności, o wodo!... Nie lubię wody. Wolę wino. Jeżeli to jest winą, to zawiniłem... cha! cha! cha!... O przeciętności! Jestem tą kroplą, która chce, kiedy wam wszystko jedno, która płonie, kiedy wy gnuśniejecie, która jest zacięta w marzeniu, kiedyście wy ścięci realnością o przeciętni... cha! cha! cha!«...
— Co on plecie? — wołaliśmy.
— Odebrać mu głos!
— Ogłuszyć go!
— Ściąć go!
Znów przewodniczący zaszczękał, tym razem w talerz, lecz dopiero, gdy go wyszczerbił i przeciął, uciszyło się i podsądny mógł podjąć swoją mowę dzwoniącą, jak misa cynowa, cynicznie.
— »Zarzucasz mi, o przeciętności, że się wyodrębniam!... Toż to wy, przeciętni, chcecie się wyodrębnić
Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/161
Ta strona została przepisana.