damiam z siebie ciebie, o przeciętności, jako byt nieświadomy. Niszczę was w sobie, jako nieświadomość, a wy mnie, świadomego, ściąć nie możecie!«
— Co on wyplata? — wrzasnął któryś.
— Nie możemy ściąć?... Dowody! Dowody!
— Wody! — ktoś zdowcipkował udatnie.
Na wzmiankę o wodzie, podsądny cokolwiek przybladł, wykrzywiły mu się usta i daleko ciszej, choć nie mniej opacznie, mówił:
— »Z niezniszczalności materyi — używam zrozumiałego dla was terminu — wychodząc, świadomość, która jest tylko — według was — procesem materyi (niezniszczalnej) też musi być niezniszczalną... Ja, jako istota świadoma, nie podlegam ścięciu. Przeciwnie, świadomość zabija was, ponieważ jest zaprzeczeniem bezwładu, zaprzeczeniem was... Ściąć mnie, zabrać mi jestestwo świadome może tylko coś, co samo jest jestestwem najświadomszem. Ponieważ wy jesteście nietylko że nieświadomi, ale ścięci, nawet prze‑ścięci, więc mnie, o przeciętni, świadomego ściąć nie możecie!«...
— Dosyć! Dosyć! — wołaliśmy, jak w cyrku.
— Toż on ścięty!
— Po szyi go!
Ale oskarżony, niby jakaś licha parodya gladyatorów, podniósł ku górze pięść, w której dymiła an-
Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/163
Ta strona została przepisana.