Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/164

Ta strona została przepisana.

gielska fajka z francuskim caporal’em, i gdy przewodniczącemu udało się wykołatać jaką taką ciszę (po rozbiciu salaterki, na szczęście pustej), rzekł:
— »Byt — jeden. Byt jeden jak Allach. Początek schodzi się z końcem w pierścień nieskończoności. Lotne powietrze zgęszcza się (Walenty, otwórz wentyl! — rzekł przewodniczący i dobre, wszystko ogarniające spojrzenie posłał woźnemu). Powietrze zgęszczone staje się płynem, bryłą. Bryła rozkrusza się, roztapia, ulatnia. Granica lotności styka się z rubieżą bryłowactwa. Granic niema. Jest myśl jedna wszechprzenikająca. Konkret jest zmartwiałym stanem myśli. Wejście w empiryę, wypełnienie, jest śmiercią ducha... Im więcej empiryi kto umie w sobie zniszczyć, ten bardziej się uduchowia... (Przewodniczący skośnie lubo bez goryczy spojrzał na zniszczony gnat od ćwiartki cielęcej)... Dzieło zniszczenia równe dziełu tworzenia. Sto fur pechblendy daje gram radium. Z miliona spostrzeżeń, ucieleśnień wypadkowych, istnień przeciętnych, mędrzec tworzy źdźbło prawdy. Prawda promienieje: leczy lub rani, wskrzesza lub unicestwia; olśniewa poszukujących jej żywych; zaślepia miłośników bezwładu. Martwość obleka się w reguły; wszystko żywe przeistacza się... Najwyższa dobroć staje się zbrodnią; zło wyradza się w cnotę; summum ius — summa iniuria... Kto nieskończenie kocha, poświęca siebie;