Była sobie pewna dziewczynka, która miała tuzin kubełeczków i bawiła się niemi z tuzinem chłopczyków. A zabawka była taka, że przelewało się z jednego kubełeczka w drugi, z drugiego w trzeci, z trzeciego w czwarty i tak aż do dwunastu, czyli do tuzina. Kubełeczki napełnione były powietrzem, i śliczny to był widok, kiedy owa substancya w wesołych podrygach przelewała się do kubełeczków. Kubełeczki pobrzękiwały drucianemi pałączkami i żartobliwie stukały o siebie wypukłemi klepeczkami, pomalowanemi w żółtoczerwone paski. Mama tylko nie była zadowolona z tej zabawki, ponieważ pryska tam, gdzie się coś przelewa, i może splamić sukienkę lub serwetę. Tak to zawsze starsi zapominają, że sami byli dziećmi.
Dwunasty z tuzina chłopczyk również nie lubił tej zabawki, gdyż był to chłopczyk wiecznie nadąsany i grymaśny. Miał on serce tak głośno pukające, jak
Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/197
Ta strona została przepisana.