Tu opowiedział co i jak.
— A chciałbyś ją mieć znowu?
— Czy chciałbym? bez niej życia nie czuję, duszy nie mam.
— Masz duszę, masz, mój Chłopcze: przez nią pamiętasz i cierpisz. Ale jeśli mi ją dasz, to cię nauczę, jak odnaleźć kochankę.
— Bierz wszystko, tylko mi ją daj odszukać.
— Zrobisz tak. Gdziekolwiek zobaczysz kałużę błota, właź w nią po uszy i wynurzaj się tęgo, a znajdziesz, czego szukasz. To mój sposób, a teraz proszę cię o duszę.
— A nie oszukujesz mnie? Słowo?
— Słowo.
— No, to weź ją sobie, tę duszę, która mi sprawia tylko udręczenie.
Tu Czarownik kazał Chłopcu otworzyć usta, zapuścił w nie na sznurku haczyk, i po chwili wyciągnął z gardła coś w kształcie tiulowej szmatki, którą starannie zwinął w małą kulkę, włożył sobie w usta, pogryzł i połknął.
— No, bądź zdrów, Chłopcze — powiedział, i odszedł.
Chłopcu zrobiło się przykro. Zaczynał uczuwać w sobie czczość i nudę i niechęć do samego siebie.
Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/220
Ta strona została przepisana.