Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/245

Ta strona została przepisana.

Syn Ojca Bogatego przychodzi do kija i słowa:
— Czas już zdaje się i na mnie... Jeden... Hrabio, tu mały fałszerzyk?
— Fuszer tylko tak gra. Ja gram langierem... Eh, nie pan do tego!
— Po fuszersku, lecz zrobiłem. Dwa... Znowu kiks... Głupia kreda.
— Gra, panie, gra... Ot ten karambol dobrze robi książę Zadziwił. Spróbóję... Superbe!... Wiesz pan, grajmy rubla punkt, gra się animuje.
Bon, va!... O, ten trudny. Gram go ot tak... Fuj — kiks!
— Chciało się Zosi jagódek!...
Telemak patrzy uważnie i uczy się. Mentor »widzi«. Astyanaksy dawno już śpią w swoich łóżeczkach, jako bile w swych łózach.