Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/26

Ta strona została przepisana.

Komar. Ponieważ zaś on tylko żywi się eleuksirem, czyli krwią, przeto tylko on jest wieczny, i ja, Mucha, żywiąca się samemi odpadkami i nieczystościami, a w najlepszym razie krwią martwą, skrzepłą i nie bezpośrednio z drgających żył wypitą, lecz przepostaciowaną na blutwurst — ja, Mucha, dowiodę słabego rozumu, jeżeli tej jego wiecznościowości nie uznam...
Uznawałam już tyle razy to samo, że uznanie moje zaczęło dochodzić we mnie do obrzydliwości. Tak, zbrzydł mi ten ograniczenie ślepy zarozumialec, który przeczył tak widocznemu dla mnie istnieniu dobra w ciałach stałych, chociażby tylko w cukrze i jego surogatach. Zraził mię, zniechęcił i tem, że wolał noc niż dzień do latania. Nawet w jego śpiewie, teraz widziałam tylko głupią, zbyteczną i jemu samemu szkodliwą fanfaronadę, szkodliwą, bo zdaleka już o nim dawała znać i ostrzegała wszystkich krew swoją szanujących.
Jakże często, kiedy pijawka ta, nie domyślając się odmiany mych uczuć, w najlepsze sobie bzykała, we mnie tajony kipiał bunt i protest. Wielka mi filozofia — myślałam — krew wysysać i w dodatku zawsze być takim chudym, jak... jak komar na wiosnę! Toć i w naszym rodzaju, musim, żyją osobniki tak mocne w krwi piciu, że ukąszenie ich zabija wołu, albo oślepia i przy-