Strona:PL Lemański - Proza ironiczna.djvu/271

Ta strona została przepisana.

— Patrzcie, ja po kozacku pływam!
W brzmieniu głosu jego czuć dumne przeświadczenie, że pływa najlepiej ze wszystkich Kozaków, jacy kiedykolwiek rozkrzewiali sztukę pływania w dorzeczu Wisły.
Ale ni tamci, ni nawet ten, który wygarnia brudną ciecz ze spodu łodzi rybackiej, nie zaskarbili sobie uważnych stronników, co zresztą nie zakłóca ich werwy. Za to pomysł »zbijania kaczek« znajduje licznych i pilnych naśladowców. Rodzic owego pomysłu wyłowił był z dna gładki kamyk i rzuca nim po wierzchu fali. Kamyk, wyrzucony w ten sposób, odbija się o grzbiet wodny i długo skacze, podobny do jaskółki rozbawionej kąpaniem piórek w przelocie. Zbijanie kaczek, wymagające zręczności rzutu, staje się celem popisów, i niejedna »kaczka«, zamiast o wodę, trąca o grzbiet nieoględnego kąpielowca.

II.

Patrzą widzowie na one igrzyska, aż ten i ów, znudzony bezczynnem przyglądaniem się, znagła postanawia dać członkom słuszniejsze ukontentowanie. Oto, czynem brzemienny, wstaje widz w kaftanie tabaczkowym, podnosi kamień, trzyma go przez chwilę za plecami i, upatrzywszy sposobność, godzi prosto w żebro